Drodzy Państwo,
jak wiele w ostatnich dekadach mówi się o braku wzorców męskości, a wręcz kryzysie męskości. Tak jakby pewne kwestie nie były oczywiste – brakuje tych wzorców, ponieważ nie było w rodzinie przykładu ojca. Na ten problem powołuje się bardzo wielu młodych mężczyzn i kobiet, którzy nie mogą ułożyć sobie życia.
Mężczyzna cierpiący na brak wzorców męskości, nie spełnia oczekiwań, ponieważ jest nieodpowiedzialny i niedojrzały. Wybiera technologię i komputer, a unika relacji, nie jest gotowy na zostanie ojcem. Często przejawia skłonności do uzależnień i szuka przelotnych znajomości. Jest także nieskuteczny w działaniu i brakuje mu dyscypliny oraz samozaparcia do osiągnięcia sukcesu w życiu. Nie przejawia także szacunku wobec autorytetów.
Z czego się to bierze? Czy jest możliwe, aby przez brak ojca lub jego niedostateczny wzorzec można było stwierdzić: “Nie mogę osiągnąć swojego potencjału jako mężczyzna, który spełnia także społeczno-kulturowe normy. Nie mam kogo naśladować, więc nie będę odpowiadał na oczekiwania i w odwecie dążę do autodestrukcji i zniszczenia norm”?
Czy inteligencja nie wystarcza, aby zdecydować się na to, co jest optymalne i rozwojowe?
Wydaje się właśnie, że jest to kwestia wyboru. I to w pełni świadomego.
Jako psychoterapeutka odnoszę wrażenie, że to kwestia jakiejś utajonej, niezidentyfikowanej w swym źródle, depresji społecznej. Nie jestem do końca pewna czy da się ją uleczyć, jeżeli wybór życiowy jest niemoralny. Przykro mi, że używam słów o konotacji religijnej i etycznej, ale nie znam lepszych, ponieważ chodzi o moralność, która wyraża się w wyborach życiowych.
Jakby istniał niepisany syndrom o niewyjaśnionym podłożu, “nie mogę odnieść sukcesu jako mężczyzna i czuję się skazany na porażkę”.
Powiedziałabym, że brakuje wzorców kulturowych, a nie rodzinnych oraz panuje przyzwolenie społeczne na słabość i niższość mężczyzn, co wcale nie zmienia miejsca kobiet w hierarchii społecznej. Tak naprawdę im niżej mężczyzna staje w tej hierarchii, tym niżej ustawia w niej kobietę oraz innych – mowa tu szczególnie o osobach LGBTQ+.
Pomimo wzrostu jakości życia, możliwości do budowania związków partnerskich, mężczyźni wybierają zagubienie, brak zgody na bycie synami własnych ojców oraz często niezgodę na życie (“Wiem, że umrę, więc po co się starać”). Myślę, że to bardzo niepokojąca tendencja, która przerodziła się w trendy (incele, przemoc w sieci itp), zamieniające się w coś stałego. Słyszy się stwierdzenia typu “Pomimo że chciałem związku partnerskiego, opierającego się na wspólnym dbaniu o siebie i dzieleniem obowiązków, nie potrafię przekonać się do sprzątania (od 5 lat) i nie próbuję tego wyjaśnić ani rozwiązać inaczej niż poprzez wycofanie oraz brak komunikacji”.
Nie wiem, czy brakiem męskich wzorców można wytłumaczyć brak oczywistych dla mężczyzn zachowań – przecież są one zapisane nawet w panteonach bóstw, jako charakterystyki postaci męskich bogów.
Niestety, szukając wyjaśnień nie jestem w stanie znaleźć innej dodatkowej perspektywy czy punktu odniesienia niż moralność. W zjawisku szukania wzorców i narzekania na nie, pojawia się zgoda danej osoby na postępowanie niewłaściwe – tak jakby moralności należało się nauczyć na podstawie obserwacji postaci ojca, bo nie ma innego schematu postępowania.
Wydaje się, że powodem tych kłopotów, może być także kwestia społecznego braku zgody na przemoc, braku wiedzy o naturalnej hierarchii oraz tym, że opiekuńczość, wrażliwość i odpowiedzialność to także męskie cechy. Występuje także duża presja na osiąganie sukcesu. Należy przy tym mieć libido oraz popęd pod kontrolą, aby skupić się na realizacji zadań, co przy częstym uzależnieniu od pornografii oraz narkotyków, czy hazardu bywa problematyczne.
Sama jako psychoterapeutka zajmująca się dodatkowo kulturoznawstwem i religioznawstwem oraz psychologią, fascynując się też wiedzą z zakresu ewolucji, nie potrafię stwierdzić, skąd odpowiedzi wielu mężczyzn na ich depresję społeczną (pozwolę sobie to tak nazwać), dotyczą braku ojców, których mogą uznać za swoje wzory. Jakby powstał klincz, wyrażający się w ambiwalencji: nienawiść oraz tęsknota do ojców i zależność oraz pogarda do matki. Jednocześnie dla wielu młodych mężczyzn życie okazuje się niedostateczną wartością, aby ją cenić, co widać w pędzie do autodestrukcji. Kobiety życie zazwyczaj uważają za wartość, ale stosunek do rodziców może być podobny. Szukają miłości i dążą do niej oraz do zabezpieczenia materialnego.
To są te ciekawostki zawarte we współczesnych meandrach męskiej psychiki – dlaczego szkodzę sobie i innym, wybierając postawę ukierunkowaną na destrukcję i autodestrukcję, mając świadomość moralną oraz dostęp do nieograniczonej wiedzy. Pytanie dlaczego tak się dzieje, może stać się interesującym zagadnieniem dla psychoterapeutów czy psychologów humanistycznych oraz egzystencjalnych.
Pozdrawiam serdecznie.
mgr Paulina Kubś
Gabinet Interwencyjnej Psychoterapii Systemowo-Kulturowej
https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=aKpEV7LzNY0…